Rozważania
Minirekolekcje Adwentowe 2006
Adwent – w oczekiwaniu Pana
I niedziela Adwentu
Pewnie doświadczyliśmy kiedyś tego, co znaczy podróżować w nocy, idąc wiele kilometrów z oczyma tęsknie zwróconymi w kierunku światła, które oznacza kres naszej wędrówki… Jakże trudno w mroku ocenić odległość. Do celu może być parę kilometrów, albo kilkaset metrów… W podobnej sytuacji znajdowali się prorocy, kiedy spoglądali w przyszłość w oczekiwaniu na wybawienie swojego ludu. Nie mogli nawet w przybliżeniu określić kiedy przybędzie Mesjasz. Wiedzieli jedynie, że w pewnym momencie ród Dawida odrodzi się na nowo, że światło, które zaledwie majaczy na odległym horyzoncie jak mały punkcik, pewnego dnia rozbłyśnie, aż w końcu ukaże się w całej pełni. Lud Boży powinien zatem trwać w oczekiwaniu…
Takiej postawy oczekiwania w każdym momencie naszego życia wymaga od nas Kościół. On nakłania nas w początku trzeciego tysiąclecia, byśmy szli zapatrzeni w przyszłość, kierując swój wzrok ku światłu, które wydobywa się z groty betlejemskiej.
Kiedy przyszedł Mesjasz, niewielu Go oczekiwało. Wielu przysnęło na tę chwilę, która stała się najważniejszą w ich życiu i w życiu świata. „Czuwajcie” mówi Jezus, „Przebudźcie się” powtarza św. Paweł – my przecież nie możemy zapomnieć o tym, co najważniejsze w naszym życiu. Przez najbliższe trzy tygodnie (choć 4 niedziele Adwentu) Kościół nawołuje nas do czujności, abyśmy przygotowali się do obchodzenia na nowo Bożego Narodzenia i byśmy – wspominając pierwsze przyjście na świat Boga, który stał się człowiekiem – czujnie wyczekiwali Jego przyjścia na końcu czasów. Dlatego Adwent jest czasem przygotowania i nadziei.
„Przyjdź Panie Jezu, nie zwlekaj”. Wyprostujmy mu ścieżki… Tuż przed Bożym Narodzeniem 1980 r. Jan Paweł II spotkał się w Rzymie z ponad dwoma tysiącami dzieci. Rozpoczął katechezę w ten sposób: „Jak przygotowujcie się na Boże Narodzenie?” – Przez modlitwę – wykrzyknęły dzieci. „Dobrze… przez modlitwę – mówi papież, ale także przez spowiedź” – dodaje. Musicie się wyspowiadać, aby potem przystąpić do Komunii św. Zrobicie tak? Tysiące dzieci wykrzyknęło jeszcze głośniej – „Zrobimy”. A dalej nieco: „Papież też się wyspowiada, aby godnie przyjąć Dzieciątko Boże”. Uczyńmy tak również my w ten czas dzielący nas od Bożego Narodzenia – coraz większą miłością i coraz większym żalem. Wejdźmy z czystym sercem na przyjście najwyższego Króla, gdyż przyjdzie i nie będzie zwlekał.
Adwent A.D. 2006 czas zacząć!!! Obyśmy go dobrze i owocnie przeżyli – czego i Wam i sobie życzę
Minirekolekcje adwentowe 2007
Rozważanie na IV Niedzielę Adwentu 2007
Przyznam się szczerze że nie chce mi się wierzyć, iż tak szybko upłynął Adwent. Jutro wieczorem zasiądziemy do stołu wigilijnego.
Lubię sobie w okresie Bożego narodzenia usiąść wygodnie na fotelu, i wrócić pamięcią do moich lat młodzieńczych, kiedy święta Bożego narodzenia spędzałem w domu. Był to najpiękniejszy czas. Kiedy kończyły się roraty, to zmieniała się atmosfera w domu. Było czuć, że święta są już blisko. Głęboko utkwił mi w pamięci dzień wigilii. Zawsze na ósmą rano szliśmy do kościoła. A potem, ktoś z nas, bardzo często szedł zemleć mak na wspaniałe makówki. Oczywiście w tym dniu, obowiązywał ścisły post. Można było zjeść tylko obiad (bezmięsny). Każdy z nas miał do wykonania swoje zadania.
Ja jako ministrant, do południa pomagałem w kościele i na probostwie – ubierać choinkę, zakładać dekoracje świąteczne. Była to wielka frajda. A popołudniu w domu – stroiłem swój pokój, i razem z rodzeństwem pakowaliśmy prezenty do rodziców. W tym czasie mama z tatą przyrządzali wigilijne potrawy. Ślinka ciekła, ale nie wolno było skosztować. Po południu, razem z mamą, przygotowywaliśmy stół wigilijny. Lubiłem to robić. Zawsze popisywałem się moimi zdolnościami dekoratorskimi. Oprócz potraw na stole zawsze było: Pismo Święte, krzyż, zapalona świeca, oczywiście opłatki, i sianko pod obrusem. O godzinie 18.00 rozpoczynała się wigilia. Najpierw tata prowadził modlitwy, za żyjących i zmarłych członków rodziny, później ja czytałem fragment z Pisma Świętego o Bożym Narodzeniu. Po czytaniu był czas na przełamanie się opłatkiem. Tu też była hierarchia. Wpierw tata składał wszystkim życzenia, dalej mama, ja, mój młodszy brat i na końcu siostra – bo jest najmłodsza. Po życzeniach trzeba było skosztować każdej potrawy. Nie wolno było powiedzieć – ja tego nie lubię. Kiedy każdy skosztował wszystkiego to można było jeść to co najbardziej smakowało (niech żyją makówki!!!). Kiedy już brzuchy były pełne to braliśmy do rąk skarbczyki i tata intonował kolędy. Prześpiewaliśmy wszystkie kolędy, które były w skarbczyku. Cóż to był za śpiew… Na końcu trzeba było iść pod choinkę i zobaczyć prezenty. Zawsze rodzice nas czymś zaskakiwali. To jeszcze nie koniec.
Dobry gospodarz pamięta o swoich zwierzętach. Trochę jedzenia z stołu tata zabierał do zwierząt. Oczywiście w tym jedzeniu był pokruszony opłatek. Po wigilii wspólnie sprzątaliśmy i siadaliśmy do stołu przy dobrej kawie, słodyczach. Oglądaliśmy telewizor, słuchaliśmy kolęd, dzwoniliśmy do rodziny z życzeniami – tak do godziny 23.00. Ponieważ nie mieszkałem w centrum Mikołowa, to do kościoła na pasterkę trzeba było iść ok.20 minut pieszo. Jak był wieki mróz, dużo śniegu to szło się dłużej. Pasterka zawsze była pięknie odprawiana. Ks. Proboszcz dbał aby ta szczególna Msza zostawiła ślad w naszych pamięciach. Kościół przepełniony. Profesor Szymański – organista mikołowski przy organach. I rozpoczęło się. Ludzie radośni, śpiewają kolędy – jedna, druga trzecia zwrotka. Msza Pasterska trwała prawie dwie godziny. Po Mszy składaliśmy my sobie życzenia. Ministranci między sobą, z księżmi, kościelnymi itd. W pierwszy dzień Świąt szliśmy do kościoła na 9.00 a później wspólny obiad. Rodzice na mnie czekali bo byłem ministrantem i wiele czasu spędzałem w kościele. Po południu nieszpory kolędowe. I resztę dnia z rodziną. A w drugi dzień świąt jechaliśmy do Panewnik zobaczyć szopkę franciszkańską. Były to najpiękniejsze chwile w moim życiu. Wiele się nauczyłem i myślę, że teraz to promieniuje w mojej pracy duszpasterskiej.
Ks. Arkadiusz Sitko
serdecznie dziękujemy ks. Arkadiuszowi Sitko za przygotowane przemyślenia i rozważania
Minirekolekcje adwentowe 2007
Rozważanie na III Niedzielę Adwentu 2007
W środę, podczas rorat, powiedziałem moim małym przyjaciołom, że jesteśmy na półmetku, że jeszcze półtora tygodnia i będą święta Bożego Narodzenia. Kiedy to usłyszeli to pojawił się szum: już, tak szybko?
Tak szybko – mijają roraty, mijają dni adwentu. I chciałbym dzisiaj zaproponować Tobie, abyś zastanowił się nad odpowiedzią na pytanie: jak do tej pory przeżywasz adwent? Co już udało Ci się dobrego w tym czasie uczynić?
Słyszałem kiedyś ciekawe opowiadanie o małym Piotrusiu. Był to chłopak wyjątkowy. Jego ojciec, kapitan wojsk, był bardzo złym człowiekiem. Nie wierzył w Pana Boga, mówił, że są to bajki i zabobony. Piotruś był całkiem inny. Dobrze znał katechizm, służył do Mszy świętej i codziennie przyjmował Komunię Świętą. To jeszcze nie wszystko. Wieczorem klękał na kolana i modlił się o nawrócenie dla swojego ojca. Nie było mu łatwo, a do tego ciężko zachorował. Lekarze nie dawali mu szans na wyzdrowienie. Piotruś wiedział, że to może być koniec. Wyspowiadał się, przyjął Komunię Świętą. Czuł, że umiera. Lecz przed śmiercią, kiedy tato się nachylił, aby ucałować swego syna, usłyszał od swego syna te słowa: „DO WIDZENIA W NIEBIE”.
I muszę wam powiedzieć, że te trzy słowa dokonały cudu. Kapitan, stary bezbożnik, padł na kolana przed śmiertelnym łożem swego syna i płakał, szlochał jak małe dziecko. Na drugi dzień poszedł do spowiedzi. Nawrócił się. Zaczął chodzić do kościoła, modlić się, zmienił swoje dotychczasowe życie. Wiecie dlaczego? Bo przyrzekł sobie, że zobaczy Piotrusia w niebie.
Jestem przekonany, że to opowiadanie pomoże nam dobrze przeżyć kolejne dni adwentu. Nie wolno nam tracić wiary w to, że możemy zmienić samych siebie, ale i drugiego człowieka. Tak jak to zrobił Piotruś.
Przepięknie o tej wspaniałej prawdzie mówi nam dzisiejszy psalm:
Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Spróbujmy przez ten ostatni tydzień adwentu, starać się czynić jak najwięcej dobrych uczynków. W sposób szczególny módlmy się za tych, którzy nam źle życzą, którzy nas nie lubią. Na ich brak miłości pod naszym adresem, odpowiadajmy dobrym słowem i modlitwą. Trzymajcie się dzielnie!!!
Ks. Arkadiusz Sitko
serdecznie dziękujemy ks. Arkadiuszowi Sitko za przygotowane przemyślenia i rozważania
Minirekolekcje adwentowe 2007
Rozważanie na II Niedzielę Adwentu
Właśnie uświadomiłem sobie, że pierwszy tydzień adwentu jest już za nami. Dzisiaj w kościołach zapalona została druga świeca na wieńcu adwentowym. Na roratach przewija się postać świętego Franciszka. I można śmiało powiedzieć, że coraz bliżej do świąt Bożego Narodzenia…
Dzisiejsza Ewangelia zaczerpnięta z świętego Mateusza, ukazuje nam jednego z patronów adwentu – Jana Chrzciciela. Żył On, jak mówi Pismo Święte, na pustyni. Żywił się szarańczą i miodem – przyznacie sami; dosyć ciekawa dieta.
Ale nie jest najważniejsze co jadł, ale ważne jest to, że głosił nadejście Chrystusa. „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Jan nie bał się mówić głośno o Chrystusie. Był człowiekiem głębokiej wiary. Liczył się z Bogiem. Nie bał się napominać tych, którzy źle czynili. „Plemię żmijowe…” – takich słów używał w stosunku do faryzeuszów i saduceuszów. Przyznam się szczerze, że kiedy czytałem ten fragment Pisma Świętego, to w moim sercu zrodziło się pytanie: czy ja byłbym w stanie, zawsze, a szczególnie w trudnej sytuacji życiowej; przyznać się do mojej wiary, przyznać się do Chrystusa? To pytanie musimy sobie stawiać przede wszystkim podczas adwentu, ale i także podczas całego naszego życia. Tym bardziej każdy ministrant ma obowiązek pytania samego siebie o swoją wiarę. Oto czy ją pogłębia przez czytanie Pisma Świętego, przez oglądanie programów religijnych, przez codzienną solidną modlitwę, przez przyjmowanie sakramentów szczególnie Pokuty i Eucharystii.
Kochani ministranci, tylko człowiek wiary jest człowiekiem szczęśliwym. Tam gdzie nie ma wiary, tam jest coś innego, coś w zamian. Mogą to być koledzy z pod ciemnej gwiazdy, może to być alkohol, papierosy, narkotyki i wiele innych szkodliwych dla naszego ciała i ducha rzeczy. Musimy to wszystko odrzucić i starać się tak jak Jan Chrzciciel: całym swoim życiem głosić Chrystusa.
Starożytny pisarz Horacy w jednej ze swoich mów miał powiedzieć takie słowa: „Ten, który odkłada godzinę swego nawrócenia, podobny jest wieśniakowi, który czeka, aż cała rzeka przepłynie. Lecz ona płynie i będzie płynąć bez końca”. Oby nam starczyło czasu tu na ziemi, aby dobrze się przygotować na spotkanie z najbardziej sprawiedliwym sędzią: Jezusem Chrystusem.
Ks. Arkadiusz Sitko
serdecznie dziękujemy ks. Arkadiuszowi Sitko za przygotowane przemyślenia i rozważania
Minirekolekcje adwentowe 2007
Rozważanie na I Niedzielę Adwentu
Dzisiaj rozpoczynamy kolejny adwent w naszym życiu. Na pewno stawiamy sobie pytania: jaki to będzie czas? Jakie sobie zrobić postanowienie? Czy uda się wytrwać w tym postanowieniu? Jak na początek adwentu, pytania te są jak najbardziej właściwe.
Dzisiejsze drugie czytanie wyjęte z Listu do Rzymian (Rz 13, 11-14), nakreśla nam program naszych działań adwentowych. Apostoł Paweł mówi najpierw tak: „Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła”. Co to oznacza? Jest to przepiękna zachęta do zmiany stylu naszego życia. Odrzucić uczynki ciemności, to nic innego jak starać się tak żyć, aby osoby, które są na codzień wokół mnie czuły się dobrze w mojej obecność. W tym momencie przypomniało mi się zdanie które kiedyś wypowiedział Victor Hugo: „Bądź taki, byś nie musiał się czerwienić przed samym sobą”. Zdanie to, dobrze by było, gdyby stało się mottem na ten czas adwentu, ale i później. Przecież każdy z nas ma obowiązek brać odpowiedzialność za swoje czyny. Czasami to jest niesamowicie trudne. Przyznać się do swoich błędów, powiedzieć przepraszam – to są czyny zasługujące na złoty medal!!! Święty Paweł mówi dalej: „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości”. Te zdanie powinno być szczególnie bliskie, nam ministrantom służącym przy ołtarzu. Nie wolno nam prowadzić podwójnego życia.
Często zapominamy, że Chrystus nas szczególnie ukochał i wybrał. Lecz ten sam Chrystus pragnie, abyśmy pokazywali przez swoje życie, że zasługujemy na Jego miłość. Może warto u początku tego adwentu, konkretnie wejść do swojego wnętrza, stanąć w prawdzie o sobie i zapytać siebie samego: jakim jestem synem, bratem, ministrantem? Te pytania musimy sobie stawiać.
Kiedyś czytałem jakąś książkę, nawet nie pamiętam tytułu, ale utkwiło mi jedno zdanie: „zawsze obok nas jest ktoś, kto potrzebuje naszej miłości”. I chyba tak to jest, bo jedynie miłość do drugiego człowieka, jest naszym dowodem, że naprawdę kochamy Pana Jezusa. Ministrant tym bardziej powinien być człowiekiem rozsiewającym miłość. I na koniec święty Paweł dodaje „(…) przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom”. Naszym Mistrzem i Przyjacielem jest sam Jezus Chrystus. To dla Niego wstajesz rano i idziesz do kościoła, to dla Niego ładnie czytasz i śpiewasz podczas Liturgii, i wreszcie to dla Niego chcesz zmieniać swoje życie i stawać się lepszym.
Ks. Arkadiusz Sitko